Malenkowicz

Dziewczyna z lampa

Nie jest łatwo być nastolatkiem w dzisiejszym świecie.

Szkoła bywa okrutna, rówieśnicy jeszcze gorsi, rodzice nic nie rozumieją a otoczenie ma cię ciągle za dziecko.

Ale ona była inna. 

Ona była inna, ale nie dawało jej to przewagi. Zawsze wyśmiewana, zawsze pogardzana. Cicha, dziewczyna, drobnej budowy, z gęstymi, długimi, kasztanowymi włosami, które niczym welon okrywały ją aż po pas. Same włosy sprawiały, że koleżanki zjadała zazdrość. Chociaż… Koleżanki to za duże słowo. Rówieśniczki pasuje bardziej.

Twarz niczym nieskalana, delikatne rysy twarzy, bez makijażu wyglądała lepiej niż większość dziewczyn z silnym makijażem.

I w dodatku była cicha. Nie rozmawiała, większość czasu po prostu milczała i patrzyła troskliwym spojrzeniem. Nawet wyszydzana, gdy łza leciała jej po policzku, zawsze troskliwym wzrokiem patrzyła na świat.

Nie trzeba więc dużo dodawać. Rówieśniczki nie traktowały jej najlepiej, chłopcy szaleli za nią, ale nigdy żadnemu z nich nie okazała zainteresowania, więc i oni się szybko poddali.

Było w niej cos jeszcze, co sprawiało, że była zawsze na uboczu, że nigdy nie miała dużego kręgu przyjaciół.

Ubierała się szykownie. Zawsze chodziła w długiej sukni, która tylko podkreślała jej figurę. Długie do łokci, aksamitne rękawiczki zawsze zdobiły jej ręce. A w rękach trzymała lampę.

Lampę w kształcie lampy dżina.

Nikomu nie pozwalała jej dotknąć, zbliżyć się. Sama nigdy nie dotykała jej gołymi rękoma. Zawsze przez swoje welurowe rękawiczki i zawsze bardzo ostrożnie i z wielkim namaszczeniem. Nigdy się z nią nie rozstawała. Lampa towarzyszyła jej na lekcjach, w autobusie, w kinie, nawet pod prysznic szła z lampą.

Przeklęta! Wariatka! Frajerka! Krzyczały dzieciaki w jej stronę. Nikt nie rozumiał jej obsesji na punkcie tej lampy.

Z czasem jednak wszyscy oswoili się z nią i jej obsesją. Zaczęli ją nazywać Strażniczką dżina i przechodzili obok niej obojętnie.

Ten niepisany pakt pasował wszystkim do czasu, aż w szkole pojawiła się nowa dziewczyna.

Od początku było wiadomo, że będą z nią problemy. Pani wychowawczyni ostrzegła swoją klasę, że pochodzi ona z trudnej rodziny i przez to, zwłaszcza na początku, może być wybuchowa. Zanim zaprosiła ją do klasy, poprosiła dzieci o wyrozumiałość dla niej.

Po powitaniu wszyscy złapali dość dobry kontakt z nową koleżanką. Wszyscy z wyjątkiem dziewczyny z lampą.

Pierwszy dzień minął spokojnie. Dzieciaki wyjaśniły jej, że ona jest zawsze taka wycofana i żeby się nią nie przejmowała.

Drugiego dnia cisza i dziwność zaczęły irytować nową, lecz dzień także minął spokojnie.

Trzeciego dnia przyszła do szkoły bardzo rozzłoszczona. Wszystkie dzieciaki odpychała od siebie i nie chciała z nikim rozmawiać.

Gdy zobaczyła dziewczynę z lampą trafił ją szlag. Podbiegła do niej i zaczęła się odgrażać: Co do kurwy jest z tobą nie tak?! Mówić cię starzy nie nauczyli?! Nauczycielka będąca na dyżurze tylko krzyknęła Język! I totalnie zignorowała agresywność sytuacji. Nowej to tylko dodało wiatru w żagle.

Dziewczyna delikatnie schowała lampę w swoich dłoniach i spuściła głowę.

Taka dla ciebie cenna jest ta lampa?! No to zobaczmy! Krzyknęła i wyrwała lampę z rąk dziewczyny. Ta nie myśląc krzyknęła niesamowicie donośnym głosem i uderzyła nową w twarz. Lampa wypadła jej z rąk i przejechała się po podłodze. Prosto pod nogi nauczycielki.

Wszyscy zamarli z szoku.

Rozejść się do klas! Zarządziła pani dyżurująca. Rozległy się szmery, ale wszyscy zaczęli odchodzić od miejsca zdarzenia.

Dziewczyna chciała podnieść lampę, ale nauczycielka była pierwsza. Nie myśląc przetarła lampę z kurzu. Dziewczyna zaczęła krzyczeć. Z lampy wydobył się gęsty czerwony dym, światła na korytarzu zaczęły migotać. Nauczycielka puściła lampę z przerażenia i odskoczyła, lecz ta pozostała w powietrzu. Wszyscy na korytarzu zaczęli krzyczeć, nowa dziewczyna zbladła ze strachu. Dym sięgnął po dziewczynę, która wyła z przerażenia i próbowała uciekać.

Wszystko na marne.

Po kilku sekundach sama obróciła się w dym i gdy tylko zniknęła w czeluściach lampy. Ta upadła na podłogę tym razem idealnie stając na podstawce.

Na korytarzu zapanowała cisza. Nikt się nie ruszał, wszyscy stali w miejscu w ciszy.

Nauczycielka podniosła lampę i poszła w stronę pokoju nauczycielskiego.

Dzieciaki nadal stały i patrzyły pusto w przestrzeń

Kasztanowa dziewczyna była rzeczywiście strażnikiem dżina.

Dżina, którym była ona sama. 

O autorze

Młody Rotterdamczyk, na co dzień cicha woda.

Piszę od 13-stego roku życia. Od tej pory prowadziłem kilka blogów, eksperymentowałem z gatunkami, środkami przekazu, zapisałem kilkanaście notesów i zeszytów opowiadaniami, listami, rozprawami, przeczytałem setki książek, które były inspiracją dla kolejnych godzin przy biurku z długopisem.

Gdy wszedłem w dorosłe życie, obowiązki, zawirowania i jego tempo gdzieś wypchnęło mnie z flow. Przestałem czytać książki, pisać. Odłożyłem pasję na półkę i próbowałem się „realizować” w innych dziedzinach.

Ta strona jest niejako moją próbą powrotu do pisania. Chcę by była ona zbiorem (według mnie) najlepszych moich tekstów i fragmentów książki którą piszę.

Gdy nie bawię się w pisarza jestem zwyczajnym człowiekiem. Staram się być dobrym dla innych i spędzić swoje lata robiąc to co kocham z tymi których kocham.