Malenkowicz

Pierwsi ludzie na Marsie

Lata przygotowań, wyrzeczeń i łez. Wszystko sprowadzało się do tego momentu.

Pierwszy człowiek na Marsie! Cały świat obserwował lądowanie. Sama świadomość tego, że kilka miliardów ludzi jest przyklejonych do ekranu i obserwuje sekwencję lądowania wcale nie pomagało. Zwłaszcza że jednak chciał kiedyś wrócić na ziemię a sygnał był bardzo prosty… Jeżeli coś pójdzie nie tak, nikt po nich nie przyleci, będą musieli dokonać żywota na Marsie.

Pogoda była bardzo sprzyjająca, zero frontów burzowych na horyzoncie, wydawało się, że warunki były idealne a jednak silny podmuch wiatru prawie zepsuł wszystko. Na szczęście nowa trajektoria nadal prowadziła na dolinę zdatną do lądowania. Niebezpiecznie blisko gór, ale jednak dało się wylądować.

Gdy lądownik spoczął na marsjańskiej glebie, na ziemi wybuchła radość! Załoga zaczęła się szykować do opuszczenia kapsuły.

Głęboki wdech…

Śluza zaczęła się otwierać. I astronauci w skafandrach z kamerami wyruszyli odbyć pierwszy spacer po obcej planecie.  

Gdy tylko wszyscy opuścili kapsułę jeden z nich zauważył, że niedaleko znajduje się mała jaskinia, której nie ma na mapie. Jako że dane o jaskiniach i innych odciętych od słońca miejscach były skąpe z racji tego, że łaziki były zasilane głównie energią słoneczną, postanowili zbadać jej wnętrze.

Zespół podzielił się na 2 części. Jedna miała dostać się do ładunków które przybyły innymi transportami by roboty mogły rozpocząć budowę szklanego zadaszenia doliny przeznaczonej do terraformowania i wprawić wszystko w ruch, druga uzbrojona w latarki, probówki i inne ruszyła na podbój jaskini by zebrać próbki.

Po chwili wszyscy dostali gęsiej skórki i oblał ich zimny pot.  Gdy tylko zanurzyli się kilkanaście metrów w jaskinię spostrzegli coś co wyglądało na ludzki szkielet a na ścianie farbą wymazane były 3 słowa: „Wszystko jest kłamstwem”.

Publiczność przed telewizorami zamarła razem z astronautami, ekipa w kontrolce także.

- Czy to jest martwy człowiek?

- Nie wiem… Może?

- Zaraz z nerwów zwymiotuję sobie w skafander

Wszyscy mentalnie zaczęli się sypać. Szkielet był na 100% ludzki, chyba że bardzo nieprawdopodobny scenariusz miał miejsce i kosmici żyją w układzie słonecznym, wyglądają jak my i mówią „po naszemu”.

Wśród astronautów wybuchła panika, jeden już nie mógł dłużej trzymać żołądka w całości i jak mówił tak zwymiotował sobie w skafander… Reszta patrzyła na niego przerażona. Chcieli mu pomóc dostać się do lądownika by mógł zdjąć hełm, ale ten postanowił nie czekać z tym aż dostanie się z powrotem do kapsuły.

Głośny krzyk NIE! Poprzedził błyskawiczne zdjęcie hełmu i haust powietrza przepełnionego zapachem cynamonu niemalże go odurzył.

Mógł oddychać! Ale dlaczego?

Szczęki znów wszystkim opadły a astronauta w panice zaczął uciekać z jaskini na powierzchnię tylko po to by wywrócić się i złamać sobie rękę przy samej krawędzi…

Po chwili dobiegła do niego reszta astronautów. Postanowili zdjąć mu kombinezon by sprawdzić złamanie.

Gdy tylko ten wyjął rękę ze skafandra oczom wszystkich zamiast krwi i kości ukazał się metalowy pręt i lawina kabli. Wszyscy krzyczeli, sam astronauta czuł, że chyba straci przytomność ze stresu.

Teraz panika wybuchła nie tylko na Marsie, ale i u ludzi przed telewizorami. Wielu zaczęło kaleczyć się by zobaczyć czy sami są „okablowani”.

Chciał dotknąć kabli i sprawdzić czy nie ma zwid i w tym momencie przed oczami wszystko zrobiło się niebieskie.

Mars zniknął, powietrze nagle było w idealnej temperaturze a on leżał.

W tle było słychać tylko zawiedzone pomrukiwanie i głosy dobiegające jakby z drugiego pokoju

Kurwa mać no… Maciek już czwarty raz rozjebał nam symulację! Piąty raz go do niej nie wsadzam!

O autorze

Młody Rotterdamczyk, na co dzień cicha woda.

Piszę od 13-stego roku życia. Od tej pory prowadziłem kilka blogów, eksperymentowałem z gatunkami, środkami przekazu, zapisałem kilkanaście notesów i zeszytów opowiadaniami, listami, rozprawami, przeczytałem setki książek, które były inspiracją dla kolejnych godzin przy biurku z długopisem.

Gdy wszedłem w dorosłe życie, obowiązki, zawirowania i jego tempo gdzieś wypchnęło mnie z flow. Przestałem czytać książki, pisać. Odłożyłem pasję na półkę i próbowałem się „realizować” w innych dziedzinach.

Ta strona jest niejako moją próbą powrotu do pisania. Chcę by była ona zbiorem (według mnie) najlepszych moich tekstów i fragmentów książki którą piszę.

Gdy nie bawię się w pisarza jestem zwyczajnym człowiekiem. Staram się być dobrym dla innych i spędzić swoje lata robiąc to co kocham z tymi których kocham.