Malenkowicz

Pierwsi ludzie na Marsie

Lata przygotowań, wyrzeczeń i łez. Wszystko sprowadzało się do tego momentu.

Pierwszy człowiek na Marsie! Cały świat obserwował lądowanie. Sama świadomość tego, że kilka miliardów ludzi jest przyklejonych do ekranu i obserwuje sekwencję lądowania wcale nie pomagało. Zwłaszcza że jednak chciał kiedyś wrócić na ziemię a sygnał był bardzo prosty… Jeżeli coś pójdzie nie tak, nikt po nich nie przyleci, będą musieli dokonać żywota na Marsie.

Czytaj dalej...

Soul Song

World was such a lonely place for Alice. Being close to her 30th birthday she already saw all her friends singing the soulmate song and settling down. And now, when the next semi-annual mating festival was approaching again, pain had double power for she lost all her hope.

Ice cream it Is!

There wasn’t, there isn’t and there will not be better solution for sadness. She indulged herself in sweet cookie dough and watched Netflix till she basically passed out in bed.

Czytaj dalej...

Gotowanie z dusza

Kolejny dzień upływał nad kolejnym przechodzeniem Wieśka trójki… Już pogodził się z myślą, że ona nigdy nie odpisze. Szkoda. Był święcie przekonany, że pierwsza randka była udana. Ona lubi sushi, ty lubisz sushi jeszcze bardziej niż ją, dostaliście darmowe sake od kelnera, … No czego chcieć więcej?

I już, gdy humor mu przygasał, wibracje zrzuciły telefon z krawędzi biurka. Szybko rzucił się na ratunek zahaczając głową o blat, runął do przodu na tyle gwałtownie, że wyleciał z krzesła…

Czytaj dalej...

Adventure of a lifetime

It was a sunny, warm day. Perfect for birthday celebrations, and little Johny felt good already right after waking up.

It was late, he slept for quite some time and yet mother didn’t wake him up for breakfast?  It was their tradition that she always woke him up with big pile of pancakes. Today it was… Quiet. He stretched, put his slippers on and went downstairs to see his mother.

There was no commotion at home, silence was broken only by the white noise coming from the TV in the living room.

Mommy? Where are you? He was calling but no-response. Maybe she went shopping? He thought and then he saw her standing at attention in the kitchen, ultra-big smile on her face but empty with no emotion.

Czytaj dalej...

Koniec drogi

Światło, pikające urządzenia, wszystko jest rozmazane, nie wiesz co się dzieje, nagle dostajesz klapsa i… Płaczesz? Tak to chyba płacz! Łzy ciekną ci poli… Policzkami? Ktoś trzyma cię na rękach, GDZIE JA DO CHOLERY JESTEM?! Wtem czujesz ciepło, nagle słyszysz „shush” jakieś takie znajome, lecz obce, czujesz się bezpiecznie, uspokajasz się. Wszystko będzie dobrze. Jesteś zmęczony i czujesz, że ona też. Zasypiasz.

Czytaj dalej...

Koloseum

Kolejna rozmowa o pracę, kolejny zawód, kolejny zmarnowany czas…

Pomyślał, zarzucając kaptur na głowę.

 Gdyby chociaż nie wiało…

Deszcz padał praktycznie nieprzerwanie od tygodni. Słońce stawało się dawną legendą, która odchodziła w zapomnienie. Odrobina wit.D byłaby fantastycznym luksusem w ten smutny czas. Niestety nie zanosiło się na poprawę pogody. Rotterdam bowiem znał trzy pory roku. Lato, deszczowa i znośna. Pech chciał, że na tą trzecią trzeba było jeszcze poczekać…

Dzień zbliżał się ku końcowi i ciężkie wzdechnięcie to jedyne na co było go stać. Już nawet nie myślał, jak zapłaci za kolację ani co na nią zje… Depresja odbierała mu chęć na jedzenie, picie. Motywacja słabła, ale dyscyplina ciągle trzymała jego serce w ryzach. Nie mógł się poddać. Nie ważne w jakim gównie się znajdował, to nie wydawało się dobrym rozwiązaniem.

A może już się poddał?

Czytaj dalej...

Biale swieta

Święta!

Piękny czas, gdy bóg się rodzi, moc truchleje bo pan nie biosów obrażony.

To znów ten czas w roku! Zbliżały się wielkimi krokami… Przygotowania szły pełną parą.

Nikt się nie kąpał, bo karp w wannie pływał,

Nikt nic nie jadł, bo wszystko było „na święta”,

Czytaj dalej...

Fofo Marzyciel

Mówią, że być marzycielem jest niebezpiecznie. Gdy twój umysł płynie wśród niebieskich obłoków rzeczywistość dookoła nas przestaje mieć znaczenie.

Pogoda była fenomenalna, nic nie miał w planach na resztę dnia, więc Fofo rozłożył się w hamaku.

Jednak po chwili stało się jasnym, że jego umysł nie znosi próżni i bezczynności. A gdybym tak był stwórcą wszechświata? Pomyślał, zamknął oczy i oddał się tej myśli.

Wtem jego oczy wypełniła eksplozja!

Czytaj dalej...

Na podjezdzie stal maly chlopiec a w rekach trzymal palasz

There was a child wielding a broadsword standing in his driveway.

Budzik…

Pierwsza drzemka… Druga drzemka… Przyzwoitość zabrania zignorować trzecią.

Szybka kawa, pod prysznicem klasycznie Maryla Rodowicz.

Śniadanie… Śniadanie? Była przecież kawa.

Przed wyjściem do pracy rozejrzał się po domu. Ile by dał by móc spokojnie rozłożyć się na kanapie i nie myśleć o pracy, by móc rozłożyć się na niej i wylegiwać się do bólu.

Praca w korpo była nudna do granic wytrzymałości. Modlił się by przyszła ta cała automatyzacja i zmusiła go do zmiany stanowiska.

Życie towarzyskie? Chujowo ale stabilnie. Przelotne opady jizzu zdobyte poprzez aplikację UberSex to wszystko na co mógł liczyć.

Nostalgia za lepszym życiem go obezwładniła.

Ile ja bym dał by nie mieć tak nudnego życia. Głośno powiedział sam do siebie niczym zaklęcie. Oczywiście nic się nie wydarzyło. Nadal musiał iść do pracy by odbębnić swoje osiem godzin.

Zrezygnowany złapał za klucze, płaszcz i wyszedł z domu.

Przekręcił zamek w drzwiach

Obrócił się

I… Dziecko?

Czytaj dalej...

Bol plecow, bol istnienia

Jezus maria jak mnie plecy napierdalają... pomyślał Józek budząc się o poranku. Jak zwykle obudzony o świcie pianiem koguta. Życie na wsi nie oferowało wielu atrakcji czy luksusów, zwłaszcza przy małym gospodarstwie i pustkach w portfelu. Mimo to nigdy nie narzekał na swoje życie. Jego rytm wyznaczała natura i słońce. Gdy ono wstawało, wstawał i on, gdy ono zachodziło, on też kończył pracę na dzień. 

Czytaj dalej...

Gdy pieklo zamarzlo

Drewniane ściany chaty trzeszczały, jak gdyby miały się zaraz zawalić. Piec parowy stojący idealnie w centrum izby operował na pełnych obrotach.

Dwie kołdry, koc z owczej skóry, gruba, obszyta futrem kurtka i spodnie…

Wszystko na nic…

Ciągle zimno.

Ile to już trwało? Dzień? Dwa? Godzinę? Tydzień?

Na niebie wieczny mrok nie pozwalał określić upływającego czasu. Ale czy czas miał jeszcze jakiekolwiek znaczenie?

Donośny dźwięk syreny wyrwał go z marazmu. Pora odebrać kolejne racje żywnościowe. Wyskoczył spod kocy i założył ekstra warstwę ubrań na siebie. Spojrzał na termometr.

Czytaj dalej...

Przerwa na papierosa

Tegoroczne Lato było wyjątkowo chłodne. Holenderska pogoda słynęła z szarości i wiatru, ale w tym roku chyba postanowiła iść na rekord.

Lily usiadła na schodach kamienicy, odór kocich odchodów zmusił ją do zejścia 2 schodki niżej. Stara Betty znowu wypuściła koty na zewnątrz i o nich zapomniała. Zawsze, kiedy to się działo całe schody były uwalone. Z jakiś powodów Koty mając cały świat do wyboru wolały wypróżniać się właśnie na schodach… Wzdychnęła. Coś łamało ją w kręgosłupie, złapała się za lędźwie i strzeliła kręgosłupem. Rozejrzała się i wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę.
„A pieprzę” syknęła pod nosem. Wiatr nie dawał jej odpalić. Zarzuciła kurtkę na głowę i odwróciła się w stronę ceglanej barierki.

Czytaj dalej...