There was a child wielding a broadsword standing in his driveway.
Budzik…
Pierwsza drzemka… Druga drzemka… Przyzwoitość zabrania zignorować trzecią.
Szybka kawa, pod prysznicem klasycznie Maryla Rodowicz.
Śniadanie… Śniadanie? Była przecież kawa.
Przed wyjściem do pracy rozejrzał się po domu. Ile by dał by móc spokojnie rozłożyć się na kanapie i nie myśleć o pracy, by móc rozłożyć się na niej i wylegiwać się do bólu.
Praca w korpo była nudna do granic wytrzymałości. Modlił się by przyszła ta cała automatyzacja i zmusiła go do zmiany stanowiska.
Życie towarzyskie? Chujowo ale stabilnie. Przelotne opady jizzu zdobyte poprzez aplikację UberSex to wszystko na co mógł liczyć.
Nostalgia za lepszym życiem go obezwładniła.
Ile ja bym dał by nie mieć tak nudnego życia. Głośno powiedział sam do siebie niczym zaklęcie. Oczywiście nic się nie wydarzyło. Nadal musiał iść do pracy by odbębnić swoje osiem godzin.
Zrezygnowany złapał za klucze, płaszcz i wyszedł z domu.
Przekręcił zamek w drzwiach
Obrócił się
I… Dziecko?
Czytaj dalej...